Ten wyjazd to NIESPODZIANKA od mojego męża, który postanowił umilić mi wejście w kolejny rok życia 😉 i cóż… udało się i to bardziej niż bym się tego spodziewała, ponieważ miejsce, w którym się znaleźliśmy można opisać tylko jednym słowem: BAJKA!!! Dom na „odludziu”, wokół las, jezioro, dużo zieleni i ta przestrzeń, która nieustanne mnie zachwyca – moja miłość do Podlasia (również tego niehistorycznego;)) po prostu kwitnie!
Anahata to miejsce, w którym jest wszystko czego potrzeba do pełnego relaksu! Jacuzzi, basen, a obok wygodne kanapy z poduchami, sauna OPALANA DREWNEM!!!, miejsce na ognisko, grill pod altaną, plac zabaw dla dzieci i duuuuuży ogród, w którego pielęgnację właściciele wkładają całe serce! Zadbali o każdy detal, by wyjazd był miły nie tylko dla duszy, ale też dla oka. Pięknie urządzone wnętrze domu (z pełnym wyposażeniem!) sprawia, że każdy może poczuć się jak u siebie.
Trzy minuty spacerem od domu znajduje się jezioro i pomost, na którym można podziwiać otaczającą nas zieleń – to po prostu cisza i spokój w najlepszym wydaniu.
Gdy już znudzi nam się leniuchowanie, można wybrać się na spływ kajakowy Czarną Hańczą lub po prostu pospacerować po okolicznych lasach w poszukiwaniu grzybów.
Co ważne (dla nas 😉 ), miejsce jest przyjazne zwierzętom, więc nasz bobtail mógł się swobodnie cieszyć urlopem razem z nami:)
Teraz kwestia najważniejsza: co i gdzie jeść? Większość czasu spędzaliśmy na miejscu i korzystaliśmy ze wszystkich możliwości Anahaty – grill, ognisko i kuchnia, w której można przygotować wszystko. W okolicy zaliczyliśmy niestety kilka „rozczarowań” kulinarnych (o tym napiszę już wkrótce), ale jedno miejsce zaskoczyło nas świeżością produktów i smakiem podawanych dań – Dworek Hołny, czyli miejsce, do którego warto zajrzeć będąc na sielankowym urlopie. Rewelacyjne zupy, a wśród nich chłodnik i zupa rybna na ostro – palce lizać! Rosół tak lekki i smaczny, że dzieci zajadały się zapominając nawet o tym, że nie lubią „zielonego” 😉 Gdy dodamy do tego regionalne przysmaki – pasty z różnych ryb, rewelacyjnie przygotowane stynki, pierogi z karpiem i okoniem podane z sosem buraczkowym, a na deser pierogi z PRAWDZIWYMI jagodami to jesteśmy w kulinarnym niebie! Temu miejscu mówimy osiem razy TAK (tyle nas tam było;) )!
Podsumowując: ANAHATA stała się jednym z naszych faworytów na sielski odpoczynek z dala od miasta, nie ma co tu więcej pisać, po prostu trzeba tam pojechać!! A Podlasie… to region, który nie przestanie mnie zachwycać i polecam go wszystkim zmęczonym pośpiechem. Także nie czekajcie na „okazję” tylko jedźcie i odpoczywajcie, bo to raj dla duszy i oka! O tym bajecznym regionie pisaliśmy już wcześniej TUTAJ i TUTAJ 🙂
Więcej o naszych podróżach i smakach znajdziecie tutaj:
- Facebook: To the Food & Back
- Instagram: tothefoodandback