Po raz pierwszy na świętowanie Nowego Roku wybraliśmy morze, a nie najpopularniejsze w tym okresie góry. Puste uliczki, szum morza, brak straganów i innych charakterystycznych atrakcji polskiego wybrzeża – czyli moment idealny na odwiedziny tej części Polski.
Ustka zachwyciła nas nie tylko spokojem (związanym z porą roku), ale również architekturą – niska zabudowa pełna drewna, malutkie, klimatyczne uliczki i ta wszechobecna kostka brukowa.
1. Gdzie spać w Ustce?
Wybraliśmy Apartamenty Kapitańskie, które znajdują się w jednym z najstarszych budynków w Ustce. Piękny, 4-osobowy apartament w samym centrum Ustki oddalony o 150 m. od plaży. Mały salon z rozkładaną kanapą połączony z kuchnią, łazienka z prysznicem i sypialnia na antresoli z dwoma pojedynczymi łóżkami. Mieszkanie jest bardzo przytulne, pięknie urządzone, a właścicielka przesympatyczna i bardzo pomocna. Z czystym sumieniem możemy Wam to miejsce polecić – jak nocleg w Ustce to tylko w Apartamentach Kapitańskich, poczujecie się jak u siebie w domu!
2. Gdzie jeść?
- Śniadanie:
Pierwszego dnia trafiliśmy do Restauracji Familia – miejsce przypomina nowoczesny bar mleczny – prosty wystrój, trzy zestawy śniadaniowe do wyboru (greckie, polskie i angielskie), świeżo wyciskane soki, miła obsługa i przytulny kącik dla dzieci (w prawdzie nasze dzieci zostały w Warszawie i z niego nie korzystaliśmy, ale już tak mam, że zwracam na takie rzeczy uwagę – ZAWSZE! 😉 ). Wszystkie produkty były świeże i bardzo smaczne, także możecie śmiało zaczynać tam dzień.
Drugiego dnia wybraliśmy śniadanie w Ani Ani Cafe – dwa śniadania do wyboru: jajecznica z twarożkiem i surowymi warzywami, druga opcja to owsianka z bakaliami i miodem. Proste i całkiem smaczne. Różowe, cukierkowe wręcz wnętrze, dobra kawa, czyli bardzo poprawne miejsce. Próbowaliśmy też ciast (tiramisu i tarta cytrynowa) i tych pozycji raczej Wam nie polecamy 😉
- Obiad/kolacja
Jedną obiadokolację mieliśmy okazję jeść w Tawernie Columbus – jedzenie nie powaliło nas na kolana, ale było smaczne. Dania, które możecie śmiało zamawiać to dorsz z pieca, francuska zupa rybna Bouillabaisse i panierowane kalmary – palce lizać. Zamówiliśmy też filet z dorsza zapiekany z ziemniakami w sosie borowikowym, ale tutaj były mieszane uczucia, z jednej strony ciekawe połączenie, z drugiej bardzo „ciężkie” danie.
Nasz Sylwestrowy wybór to kolacja w Dym na Wodzie i tą nazwę dobrze zapamiętajcie, bo to zwyczajnie mistrzostwo świata. Obłędnie pyszny pieczony dorsz, bardzo aromatyczne zupy zarówno kokosowa z dorszem jak i myśliwska z dzika i podgrzybków. Gdybyście nie wiedzieli jaką przystawkę wybrać to koniecznie postawcie na foie gras z dorsza – jedna z najsmaczniejszych form dorsza jakie kiedykolwiek jadłam. Kuba za to skusił się na mule w sosie śmietanowym, które również były rewelacyjne. W skrócie: wszystko co zamówiliśmy rozpieszczało nasze kubki smakowe. Także jak kolacja w Ustce to zdecydowanie Dym na Wodzie.
Podsumowując: w Ustce spędziliśmy 2 dni, odkryliśmy jedną z najsmaczniejszych restauracji w jakich byliśmy na polskim wybrzeżu, odpoczęliśmy od dzieci i uznaliśmy, że zima to pora idealne na podbój północy Polski.