Do Szczyrku jeździmy już od kilku lat – spontaniczny weekend, śnieg, narty i grzane wino to chyba słowa, które najlepiej opisują czas spędzony w tej części Polski. Jak dodamy do tego nowe wyciągi, nienaganne trasy i niecałe cztery godziny drogi samochodem (z Warszawy) to dochodzimy do wniosku, że to jedyne słuszne rozwiązanie na weekendowe narciarskie szaleństwo 😉
1. Gdzie spać?
Jak już wiecie Szczyrk podbijaliśmy wielokrotnie, ale nocleg marzeń znaleźliśmy dopiero za 5 albo nawet 6 razem! Apartamenty Cicha Dolina – czyli nocleg idealny dla narciarzy i nie tylko!
Skandynawski, minimalistyczny styl to chyba ten najbliższy mojemu sercu – piękne, drewniane domki z uroczym gankiem, na którym poranna kawa smakuje jeszcze lepiej i widok na otaczające nas góry, czego chcieć więcej? No może dobrej lokalizacji i to też tutaj znajdziecie 😉
Cicha Dolina oddalona jest od Beskid Sport Areny o ok. 200 m., więc poranny spacer na stok to czysta przyjemność 😉 Warto pamiętać też o widoku na podświetlony nocą stok – jest na co popatrzeć!
W pełni wyposażone domki zachwycają prostym, minimalistycznym wystrojem. Znajdziecie w nich wszystko czego potrzeba – od ręczników zaczynając po suszarkę do włosów. Pewnie niektórzy z Was pomyślą, że to standard, ale uwierzcie nam, NIEKONIECZNIE – jedną taką wpadkę zaliczyliśmy właśnie w Szczyrku tylko dwa tygodnie przed odkryciem naszego noclegu marzeń 😉
Wydaję mi się, że nie muszę Was dłużej przekonywać do tego, że Apartamenty Cicha Dolina to po prostu bajka, ale dodam tylko, że przemili właściciele spowodują, że jadąc do Szczyrku już zawsze będziecie wybierać to miejsce! Jednym słowem IDEAŁ!
3. Gdzie jeść?
Wbrew pozorom Szczyrk nie ma wiele do zaoferowania w kategorii „restauracja roku” 😉 Na każdym rogu znajdziecie tawerny, karczmy i inne lokale prześcigające się w ilościach pozycji w karcie, ale de facto żadna nie powala z nóg… odważę się nawet napisać, że większość z nich jest mocno przeciętna. Miejsca te robione są pod turystów zmęczonych całodniową jazdą na nartach, którzy głodni zjedzą (prawie!) wszystko, a nie pod smakoszy doceniających smak śląsko-górskich potraw 😉
Na szczęście w tym roku odkryliśmy Markowa Destylarnia – miejsce, gdzie smak stawiany jest na pierwszym miejscu, a obsługa pracuje na najwyższych obrotach. Restauracja ta poza dobrym smakiem może się pochwalić niemałą ilością regionalnych trunków – kto nie lubi mocnego alkoholu niech koniecznie spróbuje miodowej Kurnwicy 😉 podawanej na drewnianej „narcie”, czyli góry na całego!
Z doświadczenia wiem, że krótka karta to z reguły dobre jedzenie i w Destylarni sprawdza się to w pełni.
Z przystawek koniecznie zamówcie tatara (Kuba stwierdził, że nie pamięta kiedy jadł smaczniejszego), a wśród dań głównych króluje risotto z grzybami i górskim serem (pozycja dla wegetarian jak znalazł), osobiście polecam! Dla mięsożernej części gości żeberka i obłędny sum podany na kuskusie z musem z jabłek.
Podsumowując Markowa Destylarnia zdecydowanie może się pochwalić dobrą „marką” – smaczne jedzenie, a do tego pięknie podane, sprawna i, co ważne, uśmiechnięta obsługa oraz niecodzienne alkohole, których degustacja to czysta przyjemność 😉 KONIECZNIE TUTAJ ZAJRZYJCIE 🙂
Podsumowując: Szczyrk stał się naszym celem na weekendowe wypady na narty – stosunkowo blisko od domu, nowoczesne wyciągi, góralska atmosfera i piękne widoki. Jeśli jeszcze tam nie byliście, a jesteście zapalonymi narciarzami (lub nie;) to śmiało! Do Włoch czy Austrii na weekend to po prostu za daleko;)
Więcej o naszych podróżach i smakach znajdziecie tutaj:
- Facebook: To the Food & Back
- Instagram: tothefoodandback