Kolejny weekend i kolejny zachwyt – Hotel Marina Club pod Olsztynem trafił na naszą listę weekendowych faworytów w Polsce.
Hotel znaleźliśmy albo raczej znalazłyśmy, bo wyjazd był tym razem babski, zupełnie przypadkowo. Szukałyśmy miejsca, gdzie z dala od zgiełku Warszawy będziemy mogły w pełni naładować baterie przed kolejnymi wyzwaniami dnia codziennego;)
W Marinie spędziłyśmy dwa, krótkie dni, ale dały one nam więcej radości niż niejeden dwutygodniowy urlop.
M I N I M A L I S T Y C Z N E S Z A L E Ń S T W O
Już chyba wszyscy wiedzą, że wystrój hoteli jest dla mnie bardzo ważny, a minimalizm to moje drugie ja. Dużo bieli, jeszcze więcej drewna i uzupełniające tą nudnie brzimiącą całość obrazy – tak właśnie wygląda Hotel Marina Club, który swoim klimatem i przemyślanymi detalami trafił w pełni w nasze poczucie estetyki.
Same pokoje, a konretnie ich wystrój nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Prosto i funcjonalnie to ich najlepszy opis. Mają jedną zaletę, którą da się zauważyć dopiero w ciągu dnia – WIDOK na jezioro, ktory powoduje, że poranki stają się jeszcze przyjemniejsze.
Z I E L E Ń I W O D A
Hotel położony jest na „cyplu” nad samym jeziorem Wulpińskim, co powoduje, że jest on de facto otoczony wodą. Wschód słońca na drewnianym pomoście lub zachód na piaszczystej plaży z lampką wina przestaje być sceną z filmą – w Marinie możecie tak spędzać wszystkie poranki i wieczory.
Sam obiekt jest pełen zieleni, więc w pełni można poobcować z naturą. Duży teren z trawą niczym w angielskim ogrodzie, drzewa otaczające jezioro to poprostu raj dla zmęczonych życiem w dużym mieście.
R A J D L A P O D N I E B I E N I A
W Hotelu znajdziecie bardzo smaczną restaurację Portobello, która serwuje nie tylko śniadania w formie bufetu, ale również wiele dań a la carte. Nasze serca zdecydowanie skradł tatar wołowy, pierogi z kaczką i dwa wyśmienite desery, czyli beza i brownie.
Wspomniałam o śniadaniach w formie bufetu i czuję się zmuszona wrócić do tego wątku. Hotelowe śniadanie kojarzy się raczej z nudą – powtarzające się deski serów, wędlin, parę jogurtów i jajecznica w bemarze – w Marinie na brak różnorodności nie można narzekać! Znajdziecie tam przeróżne pasztety (wegańskie, wegetariański), jajka na kilka sposobów, na słodko, na słono – co kto lubi.
W prawdzie na tym wyjeździe byłam bez dzieciaczków, ale moją uwagę zwrócił niziutki stolik ze śniadaniami dla dzieci – naleśniki, placuszki, mini burgery, owoce, galaretki. Dzięki temu dzieci same mogły wybierać i nakładać – dla mnie OLBRZYMI plus.
W ciągu dnia restauracja jest zamknięta – wtedy można śmiało udać się do tawerny Marina Lake znajdującej się przy samej plaży. Znajdziecie tam raczej przekąski i małe dania lunchowe – mnie zachwyciła zupa rybna, pierogi z kurkami i własnego wypieku!! jagodzianka – PEŁNA JAGÓD 🙂
Gdy nadejdzie wieczór i najdzie Was ochota na odrobinę rozrywki przy kieliszku Prosecco to koniecznie udajcie się do Caffe Portofino, gdzie w weekendy towarzyszyć Wam będzie muzyka na żywo. Od głównego wejścia idźcie cały czas przed siebie – na końcu dużego holu jest Wasz cel 😉
A T R A K C Y J N Y R E L A K S
Hotel Marina Club cieszy się dużą strefą SPA – basen wewnętrzny, basen zewnętrzny, jacuzzi, sauna i pełen wachlarz masaży, a to wszystko z obłędnym widokiem na jezioro! Przyznaję się, że my spędziłyśmy tam pół soboty 😉
Poza relaksem, czas można sobie zapełnić bardziej aktywnie – kajaki, rowery wodne lub, dla bardziej leniwych, łódki z silniczkiem elektrycznym! Wszystkie sprzęty można wypożyczyć przy samej tawernie Marina Lake:)
Tego lata odkryliśmy trzy miejsca w Polsce, które totalnie nas zachwyciły i jednym z nich jest właśnie Hotel Marina Club ! Pewnie zastanawiacie się jakie inne dwa tak bardzo nas powaliły;) Pierwszym i zdecydowanie na topie naszych faworytów jest Głęboczek Vine Resort & SPA, pisałam o nim TUTAJ, a trzecie miejsce jeszcze nie zostało ujawnione na blogu – stay tuned 🙂
Więcej o naszych podróżach i smakach znajdziecie tutaj:
- Facebook: To the Food & Back
- Instagram: tothefoodandback
.