Jak pola ryżowe to musi to być Bali, a jak Bali to centralne, czyli okolice słynnego Ubud! A jak coś jest słynne to jest oblegane przez turystów. Ja mam dla Was miejsce, w którym poczujecie się jak w prawdziwym raju i nie będą Wam towarzyszyć tłumy, a jedynie uśmiechnięci Balijczycy:)
Gdzie spać?
Villa D’Carik 3, czyli dom z basenem pośrodku pól ryżowych!
Willa D’Carik 3 może się pochwalić dwiema sypialniami, każda wyposażona w swoją własną łazienkę, dużym, otwartym na ogród salonem z aneksem kuchennym oraz jadalnią, w której śniadania smakują nieziemsko pysznie!
Jak willa to koniecznie z basenem, a ten ułatwiał nam poranki z dzieciaczkami, a wieczorem, podświetlony, zapewniał relaks.
To co w willi zachwyciło nas najbardziej to widok, który rozprzestrzeniał się z każdej strony – widok na pola ryżowe i pracujących na nich Balijczyków. To lokalne otoczenie pozwoliło nam poznać codzienne życie mieszkańców wyspy, a to jest nasz najważniejszy cel podczas każdej podróży.
Poranki… tą część dnia wspominamy najlepiej, a wszystko dzięki pysznym, kolorowym śniadaniom, które przygotowywały dla nas dwie cudowne Balijki. Przychodziły do nas na umówioną godzinę, wyciskały świeże soki z owoców (najlepszy z arbuza i mango!), smażyły bananowe naleśniki, przygotowywały nasi goreng (smażony ryż), czyli typowo balijskie śniadanie i parzyły indonezyjską kawę. Tak mogłabym zaczynać każdy dzień 😉
Villa D’Carik oddalona jest od wcześniej wspomnianego Ubud o ok. 3 km – można się tam dostać spacerem (ok. 45 min.) lub skuterami, które zostaną Wam podstawione pod dom, a wszystkiego dopilnuje manager willi Cadek. Koszt wynajmu to 70’000 IDR/ dzień, czyli ok. 18 zł.
O transport z lotniska w Denpasar też nie musicie się martwić (jest w cenie wynajmu domu) – przyjedzie po Was kierowca willi, który przy okazji opowie Wam trochę ciekawostek o wyspie. O godzinę przylotu też się nie martwcie, my na Bali, po długich przygodach, dolecieliśmy dopiero o 2 w nocy.
Jeśli będziecie potrzebować dalszego transportu po pobycie w willi to za dopłatą kierowca chętnie Was zawiezie – my, w jego towarzystwie dotarliśmy aż do Benoa (ok. 2h podróży) za 350’000 IDR, czyli ok. 95 zł.
I najważniejsze: willę zarezerwujecie TUTAJ 🙂
Gdzie jeść?
Jak już wcześniej wspominałam pyszne śniadania będziecie mieli na miejscu w willi i nie próbujcie nawet z tego rezygnować, bo było pysznie i bardzo wygodnie, zwłaszcza przy dzieciach.
Jeśli chodzi o obiad lub kolację mamy dla Was dwa miejsca w niedalekiej odległości od lokum, które są warte uwagi:
- Moksa (Ubud)
To wegańska restauracja oddalona o ok. 15 min. spacerem od willi. Znajdziecie tam dania kuchni balijskiej w wegańskiej, a do tego pysznej odsłonie. Danie, które musicie spróbować to balijska paella na czarnym ryżu – mistrzostwo świata! A jak deser to koniecznie naleśniki lub mus z sera z pomarańczą, kokosem i truskawkami. Link to miejsca znajdziecie TUTAJ .
- Warung Pulau Kelapa (Traditional Indonesian Cuisine)
Ta restauracja położona jest już de facto w samym Ubud, czyli najlepiej podjechać do niej skuterem. Chyba, że lubicie spacerować – to jedyne 45 minut drogi, z dziećmi pewnie z 1,5 godziny 😉 Znajdziecie tutaj tradycyjną kuchnię indonezyjską i balijską, która nie składa się jedynie z ryżu 😉 Będąc w tym warungu koniecznie spróbujcie zupę soto ayam, czyli taki trochę nasz rosół tylko z dużą ilością przypraw i z jajkiem. Kolejna pozycja godna polecenia to Nasi Kendil, czyli jackfruit (owoc) gotowany z mięsem w ostrym sosie z mleka kokosowego. Z przystawek skuście się na Lumpia Goreng, czyli pyszne, chrupiące sajgonki. Ostatnia część to oczywiście deser – ja skusiłam się na Bubur Ketan Hitam, czyli słodki indonezyjski budyń na czarnym ryżu – dobry, ale baaardzo słodki.
Must-see?
Centralne Bali to głównie pola i tarasy ryżowe (uwaga! to nie jest to samo 😉 ), my czas spędzaliśmy w polach, ale jeśli bylibyście w tych okolicach dłużej od nas to warto pojechać do Jatiluwih – są to prawdopodobnie najbardziej zachwycające tarasy na wyspie. My nie zdążyliśmy, więc jest to polecenie z polecenia 😉
Yeh Pulu to według nas totalny must-be! Nie spotkacie tutaj turystów (my ani jednego!), będziecie mogli podziwiać rzeźby i płaskorzeźby z XIV / XV wieku, zobaczycie mini tarasy ryżowe i bardzo dużo balijskiej roślinności!
Ubud (miasto) to również miejsce, które powinno się odwiedzić będąc w tej części Bali. Ubud często nazywane jest miastem duchów i artystów – uznawane jest za kulturalną stolicę wyspy. Sztuka balijska, którą dostrzec można dosłownie wszędzie była od lat ’20 ubiegłego wieku promowana przez między innymi Rudolfa Bonnet (holenderski artysta/malarz mieszkający przez wiele lat w Ubud). Poza sztuką warto się wybrać na Ubud Market, gdzie zakupicie piękne rękodzieła. Pamiętajcie, że możecie śmiało się targować, róbcie to stanowczo, ale miło i z uśmiechem:) Ubud to miasto idealne do włóczenia się po malutkich uliczkach zwłaszcza gdy zajdzie słońce, żar zniknie, a małe galerie wciąż będą otwarte.
Ostatnie miejsce, o którym chciałam wspomnieć to świątynia Goa Gajah. Znajdziecie ją w każdym przewodniku po Bali, ale czy to jest aż taki „must-see”? Spotkacie tam tłumy turystów (i to nie jest zaskakujące) i de facto poza paszczą demona prowadzącą do świątyni (często nazywanej świątynią słonia) nie zobaczycie tam nic zachwycającego. Może to kwestia tego, że rozpieściły nas tajskie, buddyjskie świątynie? Decyzje pozostawiam Wam – zdecydowanie nie namawia, ale też nie odradzam.
Podsumowując, nie można ominąć regionu Ubud będąc na Bali – widoki, roślinność i ta wszechobecna sztuka to zwyczajnie must-see!
Więcej o naszych podróżach i smakach znajdziecie tutaj:
- Facebook: To the Food & Back
- Instagram: tothefoodandback