W tym mieście zakochaliśmy się od razu, mimo prawie 2-godzinnego oczekiwania na bagaże w hali przylotów, w której było ponad 40 stopni Celsjusza (po 16-godzinnej podróży Z DZIEĆMI to nie lada przeżycie;)), mimo niesamowitej wilgoci i „duchocie”, mimo deszczu, który nas tam spotkał – to miasto po prostu rozkochało nas w sobie swoją AUTENTYCZNOŚCIĄ!
Na Kubie spędziliśmy prawie 3 tygodnie – jeżdżąc po całej wyspie (o tym, gdzie byliśmy i co robiliśmy dowiecie się już wkrótce!), ale wszystko zaczęło się właśnie w PRAWDZIWEJ Hawanie.
Kolorowe budynki, kamienice, kamieniczki, pełne roślinności podwórka – architektura miasta po prostu powala na kolana. Uśmiechnięci, pełni radości z życia Kubańczycy, wszechobecna muzyka i te samochody – jak wyjęte z najlepszego filmu – to miasto, położone nad samą Zatoką Meksykańską, to RAJ dla zmęczonych pośpiechem, zestresowanych Europejczyków! To właśnie tu zobaczyliśmy jak niewiele potrzeba do szczęścia – to kubańskie, pozytywne nastawienie do świata, do ludzi jest warte naśladowania.
Wszyscy Kubańczycy myśleli, że jesteśmy Rosjanami (do tego już przywykliśmy – spotyka to nas na każdym kontynencie;), to gdy tylko okazywało się, że jednak jesteśmy „Polaco!” od razu krzyczeli: ” Lech Walesa” i „Lewandowski” – jak widać wieści się rozchodzą;)
- Gdzie spać w Hawanie?
Podczas naszego pobytu na Kubie spaliśmy w tzw. „CASA CUBANA”, czyli po prostu w domach u Kubańczyków, którzy oddawali nam np. pokoje swoich dzieci – można dzięki temu w pełni wczuć się w kubański klimat! Jedynym miejscem, które zarezerwowaliśmy przez booking.com (z którego zdecydowanie najczęściej korzystamy) był właśnie pokój w Hawanie. Postawiliśmy na Casa Lilly i to był strzał w dziesiątkę! Pyszne śniadania na tarasie – naleśniki, dużo owoców – banany, papaja (smak OBŁĘDNY!) i ta kawa, która do dziś śni nam się po nocach – jednym słowem RAJ. Pokoje czyste, „domowe” (nie miało to nic wspólnego ze standardowym pokojem hotelowym), uśmiechnięta, biegle mówiąca po angielsku właścicielka (a z tym na Kubie bywa różnie ;)) – idealne miejsce na kilkudniowy pobyt w tej niesamowitej stolicy!
- Gdzie i co jeść?
Kuba jest pełna pyszności!! od owoców zaczynając (BANANY nie mają nic wspólnego z tymi z supermarketów w Polsce – nasza Tośka nie chciała ich jeść po powrocie i nie ma co jej się dziwić! A avocado to po prostu rozpływające się w ustach mistrzostwo świata!!!), aż po pyszne owoce morza i mięsa – z krokodyla, żółwia czy po prostu tradycyjnie jagnięcina! Mistrzowsko przygotowaną z dodatkiem obłędnego avocado mieliśmy okazję zjeść właśnie w Hawanie w El Chanchullero – niezobowiązujące miejsce (jak większość na „wyluzowanej” Kubie), w środku drewniane stoły i ławy, głośna muzyka i jeszcze głośniejsze rozmowy, a do tego PYSZNE, kubańskie jedzenie – będąc w Hawanie trzeba tam wpaść! Fenomen tego miejsca polega też na tym, że bardzo ciężko tam trafić, ponieważ restauracja nie jest w żaden sposób oznaczona, to po prostu wejście do „zwykłej” kamienicy – chyba tylko „zastanawiająca” kolejka przed drzwiami może nam dać do zrozumienia, że to właśnie TU!
Kubańskich smaków, głównie owoców morza (z homarami na czele, które na Kubie są postrzegane jak schabowy w Polsce;)) w Hawanie kosztowaliśmy też w El Idilio. Restauracja znajduje się blisko wcześniej wspomnianej CASA LILLY, więc to idealne miejsce na kolację lub obiad po długiej podróży z Europy:).
- Co robić/co zobaczyć?
Hawana to miasto, w którym wystarczy być i szwendać się po uliczkach – nie ma tutaj potrzeby odwiedzania muzeów czy innych turystycznych atrakcji. Jedyne, z których skorzystaliśmy i są warte polecenia to OBOWIĄZKOWO fabryka cygar (one wciąż są ręcznie zwijane i to w jakim tempie!!!) – my byliśmy w La Corona . Kolejnym miejscem, do którego należy dotrzeć to wzgórze niedaleko portu, na którym znajduję się pomnik Jezusa – widok na miasto z tego miejsca jest po prostu wart każdego pokonanego kroku!
Podsumowując: Hawana to miejsce, którego nie da się nie pokochać – otwartość mieszkańców, autentyczność, atmosfera i pyszne jedzenie powalają na kolana! My poleciliśmy Wam dwa miejsca na obiad/kolację, ale każde (im bardziej zniechęcające tym lepsze!!!), w którym byliśmy było przynajmniej bardzo dobre – nasz sposób na unikanie wpadek ( najczęściej się sprawdza!): UNIKANIA miejsc „pod turystów”!
Nie ma na co czekać, właśnie zaraz (od listopada) zaczyna się idealna pora na podróże na Karaiby – łapcie nasze podpowiedzi i kupujcie bilety, bo WARTO! O innych częściach tej BAJECZNEJ wyspy przeczytacie już wkrótce:)
Więcej o naszych smakach i podróżach znajdziecie tutaj:
- Facebook: To the Food & Back
- Instagram: tothefoodandback
2 myśli na temat “Hawana – czyli miłość od pierwszego wejrzenia!”